 | | Robert Wójtowicz | Kamień w wodę |
|
| | |  |  |  | | | Forum |  |
Forum
>
Dzielę się przemyśleniem...
Witam!
Zapoznałam się ze sprawą zaginięcia Roberta, dużo o tym myślę. Postanowiłam podzielić się refleksjami, chociaż wiem, że przysłowiowej Ameryki nie odkryję.
1. Zastanawia mnie, dlaczego R. porzucił świetnie zapowiadajace się studia medyczne na WAM. Znam 2 lekarzy (jednego osobiście, drugiego ze słyszenia), których mierził dryl wojskowy, skoszarowanie itd., typowe dla uczelni wojskowych. Ale oni po prostu stanęli na głowie i przenieśli się na uczelnię cywilną, nie porzucali studiów. Tęsknota spowodowana rozłąką z domem w wieku 20 ponad lat nie brzmi dla mnie przekonywująco. Przecież mając lat 15 Robert był jeszcze dalej od domu i w większym jak sądzę stresie i opresji. Coś innego musiało spowodować ucieczkę z Łodzi. Czy ktoś to badał?
2. Wydaje mi się, iż pod grzeczną, ujmującą powierzchownością Roberta szalały wewnątrz jakieś emocje, demony. Zapiski filozoficzne nie są typowe dla osobowości w pełni ukształtowanej, dobrze zorganizowanej i pewnej celów w życiu. Ja także we wczesnej młodości pisałam takie coś jak pamiętnik. I wcale nie robiłam tego dla siebie, tylko podświadomie chciałam, zeby przeczytała to moja matka i zobaczyła jak bardzo mnie nie rozumiała i jak było mi (wówczas) źle w życiu i rodzinie, a jaka byłam wspaniała i mądra, czego nikt z bliskich nie doceniał. Po paru latach zapiski te znalazłam, przeczytałam i spaliłam jako kompletną egzaltowaną dziecinadę i bzdury. Analogii nie musi tutaj być żadnej, jedynie sugestia, że Robert był bardziej skomplikowany, może obolały wewnętrznie, niż się komukolwiek wydawało.
3. Brak jakichkolwiek śladów po człowieku jest wtedy, gdy sam je zaciera, lub padł ofiarą zemsty mafijnej. Porwanie przez jakieś służby specjalne to raczej z gatunku science lub political fiction. Zemsta mafii także niedorzeczna. Zostaje jeszcze bardzo, bardzo wyjątkowy splot tragicznych okoliczności. Po samobójstwie wcześniej czy później zostają znalezione zwłoki, bo trudno samemu przywiązać do siebie betonowe obciążenie, zamurować się gdzieś czy rozpuścić w kwasie.
Może jednak Robert wróci?
Pozdrawiam. |
Zgadzam się z wypowiedzią powyższą, iż Robert był był bardziej skomplikowany i bardziej obolały wewnętrznie. To widać, jak ktoś umie patrzeć, wystarczą zdejćia, i to nagranie z gitarą. Rodzina kochała Go, to nie ulega wątpliwości, ale czy ta miłość mu wystarczała i czy okazywała mu wystarczająco dużo uwagi. Tak specyficzne osoby bardzo tego potrzebują. Tak naprawdę i do końca jesteśmy samotni, każdy z nas nie umie i nie chce wpuścić kogoś do swojego świata, a może się też tego obawia. Robert był ,osobą, której świat była tak inny od innych, że to osoby zzewnątrz bały się nawet zbliżyć do tego świata. Nie były wstanie zrozumieć, a być może i zaakceptować Roberta. Robert był starszym bratem, opiekował się młodszym, gdy Ojciec wyjechał. Nie wiadomo, jak to wsazystko znosił. Matka, jakkolwiek osoba bardzo Go kochająca miała zapewne wiele zajęć, siostra miała swoją rodzinę. A Robert, człowiek, zagadka, człowiek obłok, być może uczucia, jak żywioły nie miały nigdzie ujścia. Czasem człowiek po psoru boi się powiedzieć co czuje, nawet najbliższym, nie umiemy rozmaiwać o uczuciach. Robert wyszedł w godzinach południowych na uczelnię, zapewnie m iał wrócić wieczorem, dlaczego nikt n ie sprawdził, że nie ma Go na noc. Mój syn jest studentem, ale każdorazowo, gdy wychodzi, czuwam, dzwonię, i czekam, aż wróci, czasem do późna w nocy. Nie zasnę, dopóki nie usłyszę oglosu klucza w zamku. Być może mama była tak zmęczona, że zasnęła bardzo wczesnie, ale mimo wszystko ja w nocy się budzę, i sprawdzam, czy wszystko ok. Ubolewm starasznie nad niedołęstwem policji, nad wyproszonymi od nich informacjami przez Rodzinę Roberta. Boleję nad brakiem empatii, kiedy to prokuratura kończy śledztwo po trzech miesiąch śledztwa!!! To chmasto nie do pojęcia, na dodatek pani prokurator pisze do Ojca Roberta, że zrobi wszystko i nadal będzie szukać Roberta Wójcika! Roberta Wójcika, a więc krowa nawet nie przeczytała, coi podpisuje, do kogo kieduje to strasznie pismo, gówno ją to wszystko obchodziło (pewnie za chwilę jechała do swoich dzieci). Pisała, że kończą śledztwo w sprawie zaginięcia cudownego chłopca i zapewnia, że będzie szukać Roberta Wójcika. Nie zrobiono wiele, właściwie nic. Wiem, jak to wszystko działa. Dlatego, tak drżę o swoje dziecko, bo wiem, że gdyby się coś tak strasznego stało, to a ni policja, ani prokuratura, nic by w tej sprawie nie zrobiły. Odkłądają sprawy na półkę, z kolejnym numerem, zabierają ostatki nadzieji, zabierają oddech tym, w których tliła się jeszcze iskierka nadzieji. Gdzieś ktoś napisał, że nie mamy służb, mądrych, wykształconych lyudzi, którzy byliby wstanie pomóc w takich wypadkach. Pozdrawiam Rodzinę Roberta |
 |
|
| | |  | |  |
|
| |
|
|